Rekolekcje
Adwentowe DST
wprowadzenie
Zawód chrześcijanina jest bardzo
wymagający i nie można go wykonywać po godzinach - świadomi tej myśli wyznajmy
nasze grzechy:
spowiadam się
Przybyliśmy, aby trwać przed Bogiem w
rekolekcyjny czas.
Oto Adwent –
przypomnienie i całej wspólnej historii Boga i ludzi, już dokonanej,
historii aktualnej,
i zarazem jest to obietnica oraz zadatek tego, co ma dopiero się
dokonać.
Adwent
- to splot wspomnień, obecności i oczekiwań.
Adwent
jest liturgicznym okresem, w jakim jesteśmy zanurzeni, przyprowadza i odsłania
przed nami trzy obrazy Boga.
Pierwszy obraz Boga, to Jego kolejne odsłony w Starym Testamencie, z tą
finalną i najważniejszą, kiedy przyszedł w Betlejem.
Drugi obraz Boga, to Ten, jaki jawi się za naszych
dni
i trzeci obraz Boga odsłoni się w Dniu Sądu.
Adwent zatem mieści w sobie tęskne wyczekiwanie w przeszłości szczególnego
posłańca Boga - Mesjasza oraz Jego przyjście;
przywołuje naszą teraźniejszość, w której choć ukryty, jest
obecny Bóg
oraz ukazuje przyszłość dalszą niż jakikolwiek czas. Świat
otrzymał punkt centralny swego istnienia i działania - wieczność, jaka weszła w
czas - Jezusa Chrystusa, który jest wczoraj, dziś i na wieki (Hbr 13,8).
Przez trzy dni popatrzmy na ten Boski tryptyk.
Wieczny Bóg jest zanurzony w czasie.
Bóg ma swoją przeszłość, teraźniejszość, przyszłość.
O tym opowiada Adwent.
Jego przeszłość przywołujemy.
Jego przyszłość będzie ściśle złączona z naszą przyszłością.
Zaś Jego teraźniejszość jest jednocześnie naszą teraźniejszością. Na
Jego teraźniejszość, nakłada się to wszystko, czym żyjemy, co przeżywamy, czego
pragniemy.
Obecny czas zmusza nas, abyśmy prawdę Adwentu poznali zupełnie na nowo.
Przygotowujemy się na przyjście Jezusa w wigilijną noc.
konferencja I
W dniu dzisiejszym rozważmy czas
Starego Testamentu, jego proroctw, oczekiwania, tęsknoty i progu, na którym stoi Jan Chrzciciel.
Adwent - od łac. słowa adventus oznacza - przybycie, obecność. W
starożytnym języku oznaczał przybycie króla lub cesarza na prowincję.
Chrześcijanie przejęli to słowo i
pogłębili myśl, która wyraża, iż na marną prowincję ziemię zstępuje Król
Królów, Wszechwładny Bóg. Bowiem nie wycofał się ze świata. Nie opuścił go, ani
człowieka na nim. Nawet jeśli Go nie widzimy, ani nie możemy dotknąć, jest
obecny i przychodzi do nas w wieloraki
sposób.
Pan Bóg poświęcił 4 000 lat na
przygotowanie narodu wybranego. Obsypywał go względami. Posyłał do niego co
jakiś czas proroków, którzy mieli za zadanie ożywić oczekiwanie, przybliżyć
tajemnicę, że nadejdzie. I będzie blisko ludzi. Jednak, kiedy Chrystus
przyszedł, Izraelici nie wzięli udziału w oficjalnej, powszechnej
adoracji.
Oby i nam nie wydarzyło się coś podobnego. Do nas, którym wydaje się,
że to wszystko wiemy, znamy, mamy przemyślane, zbyt rozpieszczonych łaską,
wygodnie odpoczywających w Bogu, przychodzi raz jeszcze Adwentowy Pan, oby się
nie rozminąć.
Adwentowy
Ewangelista - Łukasz ukazuje uroczyście ostatnią misję, misję Jana
Chrzciciela poprzedzającą przyjście Jezusa: Było to w piętnastym roku rządów
Tyberiusza Cezara.
Słowo Boże zstąpiło na człowieka, kompletnie nieznanego, który żył na
pustyni świata. To właśnie od niego - człowieka Słowa i Modlitwy rozpocznie się
przełom historii.
Oto działanie Boga dokonuje się nie
gdzieś w obłokach, poza światem, ale pośrodku ludzkich dni. Bóg mówi i działa w
splotach okoliczności i sytuacji, które należą do ludzi. To nie politycy i
ówcześni notable stworzyli ówczesną prawdziwą historię. Jej początek ogłosił
niepozorny (jak byśmy dziś powiedzieli rzecznik prasowy Jezusa) - Jan.
Ostatni prorok.
Pierwszy świadek.
Stworzył go Jego Mistrz.
Chrzciciel zawiesił przed ludźmi dawnego i dzisiejszego Adwentu słowa o
przemianie.
Jego styl życia i słowa nie przypadły do gustu. Czy dzisiaj zostaną przyjęte?
Przemiana musi rozpocząć się we wnętrzu naszych ludzkich spraw. Nie nadadzą jej
dynamizmu, ani coraz to nowe idee, ani kolejne pomysły na życie, ani struktury
polityczne. Prawdziwą nowoczesność, zmieniającą bieg historii, zmieniającą
życie tworzy Słowo, które pochodzi z ust Boga.
Czy
pozwalam, aby Słowo Boże i mnie ogarnęło, ogarniało?
Czy
pytam się go, radzę, dopuszczam do głosu?
Czy
pozwalam, aby mnie prowadziło?
Czy
słysząc Boga, pozwalam Mu, aby przeze mnie wszedł w świat?
Głos wołającego na pustyni:
Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla niego; każda dolina niech
będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech staną się
prostymi. Wtedy w Palestynie działo się źle, stąd prorok wypowiada orędzie
nadziei. Dzisiaj żyjemy w świecie, w którym - jak dawniej - wiele spraw idzie
źle, a nawet bardziej niż źle. Żyjemy w świecie twardym i bezwzględnym. Iluż to
i młodych, i dorosłych ludzi zderza się z życiem. Każdego dnia media przynoszą
nam kolejne obrazy smutku, zagrożenia terroryzmem, przemoc. Każdy z nas posiada
także osobisty zestaw zmartwień, porażek, smutków, niepokojów, grzechów. I
właśnie dokładnie w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy, jawi się Jan Chrzciciel
i jego nadzieja, który niezmiennie powiada, że świat może porzucić smutek.
Skoro istnieje Bóg, nie ma bezsensownego i pustego czasu. Z Nim każda chwila jest
sama w sobie wartością. Z Nim wszystko znajdzie swe wytłumaczenie i
dopełnienie. Z Bogiem zawsze można czegoś się spodziewać. Wtedy, ani podeszły
wiek, ani spowolnione życie nie są ostatecznym progiem życia, z którego można
już tylko patrzeć wstecz. Człowiek wierzący Bogu zawsze czeka z nadzieją na
nadchodzące dni, na jutro.
Adwent jest okresem, w którym można i trzeba ożywić oraz
pogłębić w sobie wiarę w ukrytą obecność Boga. Konieczne, aby wyostrzyć
wzrok, zobaczyć, że świat nie jest machiną bezsensownie mielącą ludzkie trudy i
cierpienia.
Metanoieite, nawróćcie się - zmieńcie kierunek myślenia.
Matanoia - przemiana kierunku myślenia, aby dojrzeć w sposób widoczny
żywą obecność Boga w świecie, w życiu. Przemienić myślenie, żeby Jezus stał się
obecny w nas.
A przez nas pośród świata. Wielu wydaje się, że nawrócenie jest aktem banalnym
i łatwym. Tyle razy to robiliśmy. Ale jak trudno przełożyć racjonalne
postanowienia i serca porywy na codzienność. Jak wiele trzeba mocy i wysiłków,
aby w niej być wiernym.
Przygotujcie drogę Panu. Prostujcie ścieżki dla Niego - woła adwentowy Jan. Trzeba
nam zejść z dróg działań pozornych, bowiem wśród pośpiechu i mód ciągle wpadamy
na błędne trakty. „Naszą pokusą w życiu chrześcijańskim jest chęć posiadania
drogi pewnej, prostej, doskonałej, swego rodzaju duchowej autostrady. Z
tablicami drogowymi dobrze widocznymi i wyposażonymi we wskazówki wszelkiego
rodzaju. Z semaforami połączonymi bezpośrednio z niebem, które dawałyby
nieomylnie znaki: zielone - droga wolna, czerwone - stop. Rościmy sobie praw
drogi dobrze oświetlonej. Żądamy odpowiedzi na wszelkie problemy, jak gdyby
chrześcijaństwo było dystrybutorem gotowych odpowiedzi - wystarczy tylko
wrzucić monetę i nacisnąć guzik.
Chrześcijaństwo jednak nie jest zestawem na każdą okazję.
Odpowiedź dla nas kryje się w osobistym doświadczeniu, opłacana przez
życie, wycierpiana w naszym ciele
Adwent zaprasza nas do wyjścia, aby na horyzoncie zobaczyć
nadchodzącego Boga. On już przyszedł, zaofiarował
swoją obecność, przyniósł nadzieję i pokój na ludzkie dni. Bóg w Jezusie przyszedł z przeszłości. Przyszedł już na ziemię. Przychodzi znowu,
dlatego oczekujemy Jego przyjścia. Ale czy ta myśl uderza w nasze drzwi? Czy
oczekujemy? Jak oczekujemy?
Adwent - to dzieje oczekiwań. Czeka Bóg. Czeka człowiek.
Adwent to Bóg czekający na człowieka. "Od samego początku doświadczył oczekiwania. Przez całe wieki, od pierwszej
algi aż do stworzeń człekokształtnych. Czekał, aż staną się one dość rozumne,
by mogły wziąć udział w życiu Jego Ducha, i kiedy przyszedł czas, kiedy
nadzieja doszła do zenitu - ukazał się człowiek... Relacja o stworzeniu świata
z Księgi Rodzaju to historia Boga, który umie czekać" - pisał Pierre
Talec. To dzieje tęsknoty pełne nadziei, jaką odsłania On na kolejnych kartach
Biblii, zakończonej wewnętrznym, miłosnym uściskiem. Spełnieniem.
Adwent to Adam, przed którym Stwórca na ścieżkach rajskich
odsłonił sekret Swojej miłości i wiecznego zaproszenia.
Adwent to "tłum postaci na fryzie", czekających z
twarzami wzniesionymi ku niebu,
nasłuchujących kroków nadchodzącego Boga.
Adwent to Abraham, człowiek zawierzenia i obietnicy, którą
pod dębami Mamre złożył mu Przedwieczny bawiący w gościnie.
Adwent
to zbiorowisko udręczonych niewolników w ziemi egipskiej.
Adwent to tłum grzeszników i świętych, w czasie niewoli
pochylonych nad każdą kołyską chłopca,
potencjalnego Wybawiciela. To także długa wędrówka przez żar pustyni, jej piaski i skały do Ziemi Obiecanej.
Adwent to czas proroctw, które jak świt rozjaśniają rysy
twarzy Niewidzialnego. Bóg przychodzi bowiem z przeszłości.
Adwent to mała izba w domu cieśli, doczepiona do łagodnie
wznoszącego się wzgórza Nazaretu.
Adwent to historia Boga i człowieka, która już się spełniła
i zamknęła swój rozdział dziejów w
skalnej grocie, na pograniczu złocistej pustyni i zapoznanego miasteczka Betlejem.
Adwent nie tylko był. On jeszcze jest. Trwa. Bowiem jak
rozważał kardynał Józef Ratzinger: "Bóg jest dla nas prapoczątkiem, od
którego pochodzimy i jest także przyszłością, ku której zmierzamy... Obecność
Jego w świecie już się zaczęła. W sposób ukryty jest On już teraz obecny; ale
ta obecność dopiero się zaczęła, jeszcze się nie wypełniła, jest w trakcie
ciągłego stawania się".
Adwent
to oczekiwanie na najbliższe Boże Narodzenie.
Adwent
to nasze życie, śmierć i zmartwychwstanie.
Adwent
to powtórne przyjście Jezusa Chrystusa.
Adwent to sąd Boga, który przyjdzie ocalić każdy okruch
dobra, pozostawiony przez człowieka.
Adwent to dzieje Boga i człowieka w przyszłości bliskiej i
dalekiej, do której zmierzamy oraz horyzont czasu, poza którym jest już tylko
"rzeczywistość ogarnięta ramionami Chrystusa". Odkryć ich sens, poza
chaosem i zaplątaną w rozliczne węzły rzeczywistością, jest powołaniem
chrześcijanina. On w cierpieniu, nieszczęściu, przegranej widzi więcej niż
tylko przypadkowy splot faktów niemych i bolesnych. Jest świadom mądrości, jaką
wyraził chiński poeta: "Najcięższe do dźwigania w podróży przez pustynię
są naczynia próżne". Czyż wielu ich nie dźwiga?
Adwent to czas rozbudzenia i pogłębienia w sobie świadomości
o ukrytej obecności Boga.
Adwent to czas
oczekiwania Pana, czas gotowości i nadziei. Bóg przychodzi bowiem z
przyszłości. "Najgorsza rzecz, jaka może zdarzyć się ludziom, to gdy ich
serce, >znużone wszystkim, nawet
nadzieją<, nie słyszy już kroków Boga, ani Jego głosu; które nie
oczekuje niczego więcej" - pisze autor "Drogi do Emaus".
Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie - ostrzega
Jezus. Człowiek, który oczekuje swego Pana, nie odda się pasywności ani hiperaktywności, głupocie ani
cwaniactwu, nieodpowiedzialności ani anarchii, zniechęceniu, brutalności,
fałszowi ani wielorakim nadużyciom. Nie jest on w pełni zadowolony ani z
siebie, ani ze świata. Bowiem "myśl o obiecanej przyszłości - mówił J. Moltmann - jak drzazga wbija się
nieubłaganie w ciało wszystkiego, co teraźniejsze a niedokończone". Czyni
go wychylonym ku dniom poza czasem i przeszkadza mu zaspać pośród małych
interesów.
Zbliża się wasze odkupienie -
powiada Paweł Ap. Dziś powiedzielibyśmy: Zbliża się wasze uwolnienie.
Wyprostujcie się i podnieście głowy. Niech wasze ciało, ani serce, ani
myśl nie będą ociężałe z nadmiaru
kłopotów, trosk, z nadmiaru zajęć. „Jesteś ociężały - pisał Signer. Nadmiar
pożywienia nadyma cię. Jesteś niewolnikiem zbyt wielu rzeczy. Nadmiar dobrego
samopoczucia wiąże cię. Pochłania cię nadmiar próżności i posiadanych racji.
Krępuje nadmiar głupoty. Nadmiar iluzji bałamuci cię. Za bardzo jesteś
ociężały. Stań się lżejszym. Bądź zawsze gotowym do drogi.
To program na czas adwentowy - porzucenie obciążeń. Czas lekkości serca, zrzucenia nadmiernej troski.
Ale zarówno rekolekcje, jak i czas
adwentowy nie mają doprowadzić do nas do poprawy, do lepszego,
moralniejszego życia, moralności. Nie
chodzi o to, aby po tych konferencjach ktokolwiek z nas sporządniał.
Istnieje stara, żydowska anegdota, która powinna pomóc nam, o
co właściwie chodzi. Pewien rabbi wychodzi z miasta na spacer. Tam spotyka
strażnika, który wykonuje obchód, aby strzec winnicy swego właściciela. Rabbi
pyta go: „Dla kogo idziesz?” Strażnik wymienia imię pana i sam pyta: „A ty dla
kogo idziesz?” Zdanie - tak mówi opowieść - trafiło rabbiego jak strzała w
serce. Stał bez słowa, wreszcie wyjąkał: „Jeszcze nie idę dla nikogo”.
A ty dla kogo idziesz?
Dla kogo idziesz przez
życie? Dla kogo żyjesz, pracujesz, wierzysz?
Dla kogo idziesz na te rekolekcje? Dla siebie samego? Dla nikogo?
Dla kogo idziesz w te rekolekcje?
Jest jedna odpowiedź.
Dla
ciebie samego, Boże. Tylko dla ciebie. Bowiem chcę być blisko.
Potrzebne pilne odpowiedzi osobiste na pytania: jak będąc w świecie,
akceptując go, uzyskać właściwe proporcje akcji i kontemplacji, pracy i
odpoczynku, czasu dla ludzi i dla siebie?
Ludzie nigdy nie przestali spodziewać się lepszych
czasów. Chrześcijanie ufają, że przez całą historię idzie Pan. Zbierze On
kiedyś wszystkie nasze łzy i troski do swego bukłaka, nic co dobre nie upadnie
nie zauważone, złe także. - a czas pełen zawirowań, zagubień, niepokoju,
bezużyteczności, może stać się dla nas najwyższą formą dojrzewania. Mylą się
bardzo ci, którzy myślą, że znajdą w sobie samych wystarczającą moc, aby
nie wpaść w beznadzieję, depresję, niemożność. W człowieku jest coś więcej niż
tylko człowiek.
Głos wołającego na pustyni:
Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla niego; każda dolina niech
będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech staną się
prostymi. Jakiegoż buldożera potrzeba użyć, aby wyprostować drogi naszej
współczesnej historii. Jakież podjąć
prace publiczne, aby wyrównać drogi naszych dni. Metanoieite - przemieńcie się.
Przemieńcie się, aby przemieniać innych. Metanoieite - zmieńcie kierunek
myślenia.
Codziennie mamy do czynienia ze światem
widzialnym. Działa on na nas przez zajęcia w domu, w pracy, przez ruch na
ulicy, wydarzenia codzienności tak intensywne, że świat duchowy jawi się jak słaby
cień na murze. A w rzeczywistości świat duchowy jest większy. Cenniejszy niż
wszystko, co widzialne. Jedna dusza - powiada Pascal - posiada większą wartość
niż cały widzialny świat. Lecz, aby to pojąć, jak przezwyciężyć iluzje
zwiewnych uczuć, złudność posiadania? Jak wyostrzyć wzrok na to co
niewidzialne? Najważniejsze - jak mówił Saint Exupery - nie jest widoczne dla
oczu. Trzeba uznać o wiele
bardziej świat, którym jest Bóg. Uznać, ze jego królestwo ważniejszy niż
wszystko to, co działa na nas z tak przemożną siłą każdego dnia od nowa.