Sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia CSiM w latach 2000-2004

 

Kończy się pierwsza kadencja Zarządu. To znaczy, nasze Stowarzyszenie istnieje już pełne cztery lata. W tym czasie odbyło się 5 Walnych Zebrań, ostatnie w końcu marca br. Nie będę wdawać się tu w szczegóły, które były już wielokrotnie omawiane. Myślę, że powoli uzyskujemy coraz większą akceptację wśród Polonii. Ale początki były trudne. Idea grupy entuzjastów zderzyła się ze sporym sceptycyzmem Polaków w Szwajcarii. W dodatku był to okres, kiedy inicjatywy PMK w Zurychu były przez wielu interpretowane jako rozbijanie jedności duszpasterstwa polskiego w Szwajcarii. Jesteśmy ludźmi dobrej woli, ale na polu takiej działalności jak w Stowarzyszeniu tylko amatorami. Siłą rzeczy zdarzają się i niezręczności, które przy niechętnym nastawieniu łatwo wykorzystywać i nagłaśniać. Pierwszy prezes, p. Andrzej Srebniak wytrzymał ten pierwszy trudny rok, ale wycofał się z dalszej działaności w Stowarzyszeniu wobec ataków na jego osobę. Tym nie mniej istnienie Stowarzyszenia stało się faktem. Po koniecznych wyborach uzupełniających w listopadzie 2001r. nastąpiło dopracowanie statutu i formalna rejestracja wraz ze zwolnieniem od podatku majątku Stowarzyszenia. Ujednolicona została procedura prowadzenia finansów. Stowarzyszenie bierze aktywny udział w życiu Polskiej Misji Katolickiej w Zurychu poprzez współorganizację imprez świątecznych i rocznicowych, a także niedzielnej kawy po Mszy św. Dwie osobne imprezy – występy Andrzeja Rosiewicza w Zurychu – nie przyniosły spodziewanych zysków finansowych, ale na pewno przyczyniły się do propagowania naszej idei. A idea nasza jest jasna. Potrzebujemy do własnej dyspozycji ośrodek PMK w Zurychu, w którym będzie miejsce zarówno na sprawowanie liturgii i zajęć szkolnych dla dzieci, jak też i miejsce na stałą obecność kapłana oraz miejsce dla spotkań i imprez polonijnych. Miejsce, gdzie nasza młodzież będzie mogła czuć się u siebie i znajdzie odpowiednie katolickie środowisko rówieśników. Również miejsce dla naszych szwajcarskich współmałżonków czy też przyjaciół. Wszystko to jest moim zdaniem konieczne, jeśli zależy nam na dobrym wychowaniu naszych dzieci i wnuków, jeśli chemy podtrzymywać nasze tradycje. W aktualnej ocenie, realizacja naszej idei wymaga jeszcze trochę czasu, może nawet kilku lat. Rocznie przybywa ok. 40 tys. franków na naszym koncie. W chwili obecnej mamy zebranych ok. 160 tys. franków. Jest to wciąż za mało, aby już teraz myśleć o konkretnych rozwiązaniach, choć istnieją różne ogólne koncepcje. Ale jest to suma, która zobowiązuje do poważnego traktowania całej sprawy. Za sumą tą stoi wielu ofiarodawców z całej Szwajcarii.

Starsza wiekiem generacja musi sobie zdawać sprawę, że niekoniecznie oni będą bezpośrednio profitować z powstania nowego Centrum Spotkań i Modlitwy. Ale myślę, że szczególnie my, katolicy jesteśmy wezwani do myślenia i działania mniej egocentrycznego. Tak jak w normalnej rodzinie „dług“ zaciągnięty wobec rodziców jest „spłacany“ następnemu pokoleniu. Cieszmy się, że możemy żyć wygodnie w pięknej Szwajcarii, ale nie zapominajmy, że „nie samym chlebem żyje człowiek“. A dobra praca duszpasterska wymaga też odpowiednich warunków finansowych i lokalowych. Jesteśmy zobowiązani starać się o stworzenie takich warunków. Pragnę podziękować wszystkim członkom ustępującego Zarządu: pani Zenonie Bossi, panom Markowi Duszyńskiemu, Tadeuszowi Kadłubowskiemu, Jackowi Patorskiemu, Pawłowi Pykowi, Jarosławowi Szwedowiczowi, Zbigniewowi Zółtowskiemu i oczywiście ks. prałatowi Włodzimierzowi Czerwińskiemu, a także Komisji Rewizyjnej: pani Krystynie Kolatorskiej, panom Grzegorzowi Błotnemu i Michałowi Jaworskiemu za współpracę, za duże zaangażowanie i wkład pracy. Już dużo zostało przemyślane i zrobione. Ale w przygodnych spotkaniach z rodakami ciągle zaskakuje mnie fakt, jak wiele osób słyszy jakby po raz pierwszy o czymś takim jak Stowarzyszenie Centrum Spotkań i Modlitwy. I jest to fakt mimo coniedzielnych ogłoszeń, mimo rozsyłania Biuletynu na ponad 1000 adresów. Apeluję więc do wszystkich członków, a szczególnie do przyszłego Zarządu, aby propagowali naszą ideę również poprzez kontakty i rozmowy osobiste. W ten sposób możemy lepiej usunąć istniejące jeszcze uprzedzenia. Osobiście cieszę się, że mogłam przez ostatnie 3 lata włożyć również swój wkład w działalność Stowarzyszenia, chociaż było to obciążeniem ze względu na moją sytuację zdrowotną i intensywną pracę zawodową. Pragnę teraz przekazać pałeczkę nowo wybranemu następcy. Życzę również nowemu Zarządowi optymizmu i przekonania, że starają się o potrzebną rzecz. Proszę też wszystkich o stałą modlitwę w intencji naszych starań, bo same nasze „przyziemne“ działania to za mało przy dziele tak wielkiej wagi.

 

                                                                   /Zofia Zglińska/