Kończy
się pierwsza kadencja Zarządu. To znaczy, nasze Stowarzyszenie istnieje już pełne
cztery lata. W tym czasie odbyło się 5 Walnych Zebrań, ostatnie w końcu marca
br. Nie będę wdawać się tu w szczegóły, które były już wielokrotnie omawiane.
Myślę, że powoli uzyskujemy coraz większą akceptację wśród Polonii. Ale
początki były trudne. Idea grupy entuzjastów zderzyła się ze sporym sceptycyzmem Polaków w
Szwajcarii. W dodatku był to okres, kiedy inicjatywy PMK w Zurychu były przez
wielu interpretowane jako rozbijanie jedności duszpasterstwa polskiego w
Szwajcarii. Jesteśmy ludźmi dobrej woli, ale na polu takiej działalności jak w
Stowarzyszeniu tylko amatorami. Siłą rzeczy zdarzają się i niezręczności, które
przy niechętnym nastawieniu łatwo wykorzystywać i nagłaśniać. Pierwszy prezes,
p. Andrzej Srebniak wytrzymał ten pierwszy trudny rok, ale wycofał się z dalszej
działaności w Stowarzyszeniu wobec ataków na jego osobę. Tym nie
mniej istnienie Stowarzyszenia stało się faktem. Po koniecznych wyborach
uzupełniających w listopadzie 2001r. nastąpiło dopracowanie statutu i formalna
rejestracja wraz ze zwolnieniem od podatku majątku Stowarzyszenia. Ujednolicona
została procedura prowadzenia finansów. Stowarzyszenie bierze aktywny udział w
życiu Polskiej Misji Katolickiej w Zurychu poprzez współorganizację imprez
świątecznych i rocznicowych, a także niedzielnej kawy po Mszy św. Dwie osobne
imprezy – występy Andrzeja Rosiewicza w Zurychu – nie przyniosły spodziewanych
zysków finansowych, ale na pewno przyczyniły się do propagowania naszej idei. A
idea nasza jest jasna. Potrzebujemy do własnej dyspozycji ośrodek PMK w Zurychu, w którym
będzie miejsce zarówno na sprawowanie liturgii i zajęć szkolnych dla dzieci, jak
też i miejsce na stałą obecność kapłana oraz miejsce dla spotkań i imprez
polonijnych. Miejsce, gdzie nasza młodzież będzie mogła czuć się u siebie i
znajdzie odpowiednie katolickie środowisko rówieśników. Również
miejsce dla naszych szwajcarskich współmałżonków czy też przyjaciół. Wszystko
to jest moim zdaniem konieczne, jeśli zależy nam na dobrym wychowaniu naszych
dzieci i wnuków, jeśli chemy podtrzymywać nasze tradycje. W aktualnej ocenie,
realizacja naszej idei wymaga jeszcze trochę czasu, może nawet kilku lat.
Rocznie przybywa ok. 40 tys. franków na naszym koncie. W chwili obecnej mamy
zebranych ok. 160 tys. franków. Jest to wciąż za mało, aby już teraz myśleć o
konkretnych rozwiązaniach, choć istnieją różne ogólne koncepcje. Ale jest to suma,
która zobowiązuje do poważnego traktowania całej sprawy. Za sumą tą stoi wielu
ofiarodawców z całej Szwajcarii.
Starsza
wiekiem generacja musi sobie zdawać sprawę, że niekoniecznie oni będą
bezpośrednio profitować z powstania nowego Centrum Spotkań i Modlitwy. Ale
myślę, że szczególnie my, katolicy jesteśmy wezwani do myślenia i działania
mniej egocentrycznego. Tak jak w normalnej rodzinie „dług“ zaciągnięty wobec
rodziców jest „spłacany“ następnemu pokoleniu. Cieszmy się, że możemy żyć
wygodnie w pięknej Szwajcarii, ale nie zapominajmy, że „nie samym chlebem żyje
człowiek“. A dobra praca duszpasterska wymaga też odpowiednich warunków
finansowych i lokalowych. Jesteśmy zobowiązani starać się o stworzenie takich
warunków. Pragnę podziękować wszystkim członkom ustępującego Zarządu: pani
Zenonie Bossi, panom Markowi Duszyńskiemu, Tadeuszowi Kadłubowskiemu, Jackowi
Patorskiemu, Pawłowi Pykowi, Jarosławowi Szwedowiczowi, Zbigniewowi
Zółtowskiemu i oczywiście ks. prałatowi Włodzimierzowi Czerwińskiemu, a także
Komisji Rewizyjnej: pani Krystynie Kolatorskiej, panom Grzegorzowi Błotnemu i
Michałowi Jaworskiemu za współpracę, za duże zaangażowanie i wkład pracy. Już
dużo zostało przemyślane i zrobione. Ale w przygodnych spotkaniach z rodakami
ciągle zaskakuje mnie fakt, jak wiele osób słyszy jakby po raz pierwszy o czymś
takim jak Stowarzyszenie Centrum Spotkań i Modlitwy. I jest to fakt mimo
coniedzielnych ogłoszeń, mimo rozsyłania Biuletynu na ponad 1000 adresów.
Apeluję więc do wszystkich członków, a szczególnie do przyszłego Zarządu, aby
propagowali naszą ideę również poprzez kontakty i rozmowy osobiste. W ten
sposób możemy lepiej usunąć istniejące jeszcze uprzedzenia. Osobiście cieszę
się, że mogłam przez ostatnie 3 lata włożyć również swój wkład w działalność
Stowarzyszenia, chociaż było to obciążeniem ze względu na moją sytuację
zdrowotną i intensywną pracę zawodową. Pragnę teraz przekazać pałeczkę nowo
wybranemu następcy. Życzę również nowemu Zarządowi optymizmu i przekonania, że
starają się o potrzebną rzecz. Proszę też wszystkich o stałą modlitwę w
intencji naszych starań, bo same nasze „przyziemne“ działania to za mało przy
dziele tak wielkiej wagi.