Konsul Honorowy RP w Lichtensteinie Dr Thomas Zwiefelhofer (w środku w tylnym rzędzie) w otoczeniu udekorowanych medalistów (fot. J. A. Patorski)
Janina Kasprzak
W sobotę 21 marca 2009 roku od samego rana, w alpejskiej miejscowości Malbun w Księstwie Liechtensteinu rozbrzmiewał polski język: na głównej ulicy, na parkingach, na wyciągach narciarskich. Nic dziwnego. W dniu tym przybyła tu bowiem duża grupa Polaków na polonijne zawody narciarskie.
Dzień był wyjątkowo piękny: pełen słońca i błękitu nieba. Powietrze czyste i mroźne. A wieś Malbun - mała, przejrzysta, klasycznie narciarska, jak na filmach o zimowej tematyce. Położona na wysokości 1600 m. powyżej morza, rozłożona wśród gór jak misa, do której ze wszystkich stron zsuwają się ośnieżone zbocza.
I w takiej to właśnie scenerii rozpoczęły się polonijne zawody w narciarstwie alpejskim. Organizatorem i inicjatorem tego sportowego spotkania Polonii był Zarząd Stowarzyszenia „Centrum Spotkań i Modlitwy Polskiej Misji Katolickiej w Zurychu“. Były to już drugie „Otwarte Zawody Polonii w Szwajcarii“ organizowane przez Zarząd Centrum. Pierwsze odbyły się w roku 2008 w miejscowości Brunni koło Einsiedeln. A więc można nieskromnie powiedzieć, że to już tradycja. Głośno wypowiadane życzenia często się sprawdzają. Oby rzeczywiście polonijną tradycją stały się tego rodzaju spotkania Polaków żyjących na obczyźnie. Pełne sportowego wysiłku, zdrowego i z humorem traktowanego współzawodnictwa i wzajemnej radości wynikającej ze wspólnoty przeżyć i zainteresowań.
O tegorocznej lokalizacji zawodów w Malbun zadecydowała sympatia, jaką obdarzył organizatorów Konsul Honorowy RP w Księstwie Lichtensteinu – dr. Thomas Zwiefelhofer. On to wymyślił Malbun jako miejsce spotkania i służył pomocą organizacyjną sponsorując wydatki na fachową obsługę zjazdów przez specjalistów z Alpejskiego Klubu Narciarskiego Vaduz, jak i mały aperitif dla uczestników zawodów.
O godzinie11.00 (zawody rozpoczęły się o 13.00) wszystko było przygotowane. Specjaliści Klubu Narciarskiego starannie wyznaczyli trasy zjazdowe, oznaczyli metę, zainstalowali urządzenia techniczne rejestrujące czas zjazdów, czuwali nad bezpieczeństwem trasy oddalając z niej przygodnych obcych narciarzy. Na rozsłonecznionym zboczu i mecie zbierali się Polacy - uczestnicy zawodów jak i organizatorzy. Ci pierwsi trenowali zjazdy zapoznając się z topografią trasy, ci drudzy natomiast, a byli to panowie: Marek Duszyński, Jacek Patorski i Antoni Zgliński doglądali całości, udzielali informacji, rozdawali numery startowe, służyli radą. Wraz z nimi na mecie znajdowała się już także gotowa do startu obsługa medialna. Nagłośnienie terenu zorganizował pan Witek Zgliński. Pod rozstawionym namiotem osłaniającym precyzyjną technikę od słońca, przygotowywały się do swych zadań: pani Jolanta Budissek jako sprawozdawca sportowy, pani Urszula Piotrowska jako fotoreporter i opisująca to polonijne wydarzenie Janina Kasprzak. Wszechobecna atmosfera przyjemnego podniecenia w oczekiwaniu na wspólne zmagania sportowe była umiejętnie podtrzymywana muzyką. A słowa piosenek: „ …kiedy miałem wielu przyjaciół nie byłem sam …“ pasowały jak ulał do tego górskiego, koleżeńskiego a może nawet i przyjacielskiego spotkania.
Do uczestnictwa w zawodach zgłosiło się 37 osób. Każdy uczestnik zjeżdżał dwukrotnie, a lepszy czas decydował przy ustalaniu pierwszeństwa w tym współzawodnictwie. Konkurencji było aż pięć. Najpierw zjeżdżały dzieci, potem panie, panowie i „snowboardowcy“. W dodatkowej, piątej konkurencji wszyscy uczestnicy mieli równe szanse – liczyła się najmniejsza różnica czasów w obu zjazdach. Można by ją nazwać konkurencją „ jazdy wyrównanej“? Pani Jolanta Budissek jako moderator i sprawozdawca, pierwsza dostrzegała numer pędzącego ku mecie zawodnika i skandowała jego imię z takim impetem, że poziom adrenaliny w jego żyłach zapewniał mu najlepszy wynik, na jaki go było stać. Robiła to fachowo i z poświęceniem. Na pewno potem w domu długo musiała kurować swój nadszarpnięty wysiłkiem głos. Z podobnym zaangażowaniem i poświęceniem fotografowała wpadających na metę narciarzy pani Urszula Piotrowska. Nie było ani jednego wypadku, a nawet małego upadku. Natomiast wydarzały się różne humorystyczne przygody np. jeden z młodziutkich „zgłodniałych“„snowboardowców“ musiał między obowiązkowymi zjazdami pokrzepić się „hot dog-iem“. Zjeżdżał więc do mety jako ostatni. Stojący wśród obserwującej zawody publiczności rodzice z ulgą dowiedzieli się, że to tylko „hot dog“ był powodem ich chwilowego niepokoju.
Ogłoszenie wyników i rozdanie zasłużenie zapracowanych medali odbyło się więc w niezwykle miłej, odprężającej atmosferze. Pan Marek Duszyński odczytał nazwiska i wyniki sportowe zwycięzców z każdej konkurencji, a pan Konsul – dr Thomas Zwiefelhofer dekorował ich medalami. Następnie pan Antoni Zgliński, jak przystało na gospodarza imprezy, udekorował złotym medalem pana Konsula za jego wielką pomoc oraz zyczliwość dla Polonii. Drugi złoty medal złożony na ręce pana Toni Real, przyznany został Klubowi Narciarskiemu Vaduz za fachowe i sprawne przygotowanie i przeprowadzenie zjazdów narciarskich. Zrobiono tradycyjną, wspólną fotografię osób odznaczonych medalami.
…. I natychmiast wszyscy zgromadzeni rzucili się w wir radości. Gratulowano sobie nawzajem, ściskano dłonie, całowano zarumienione słońcem i podnieceniem twarzyczki najmłodszych. A ci ostatni pękali z dumy z powodu swego prawdziwego partnerstwa z rodzicami, starszym rodzeństwem czy dziadkami. Malbun jest reklamowane jako oaza szczęśliwych rodzin. To reklamowe przesadne hasło na tym polonijnym sportowym zlocie stało się rzeczywistością. Większość zgromadzonych tu Polaków przybyła w dużych rodzinnych grupach, często składających się aż z trzech generacji. Najlepszy w tym względzie przykład dali sami organizatorzy. Pan Marek Duszyński przybył z żoną Ewą i 11- letnim synem Maxem i obydwaj panowie brali udział w zawodach. Panu Jackowi Patorskiemu towarzyszyła żona Marysia, zapalona narciarka (w Brunni zdobyła pierwsze miejsce). Natomiast rodzina państwa Zglińskich pobiła w tym względzie wszelkie rekordy. W zjazdach wzięli udział obydwoje małżonkowie Antoni i Zofia wraz z 12-letnią wnuczką Sarą, a syn Witek przybył z żoną i pół-roczną córeczką, by troszczyć się o muzyczne tło.
Kiedy pod wieczór uczestnicy, pokrzepieni małym aperitifem i ciepłą zupą, zmierzali ku samochodowym parkingom, słońce ciągle jeszcze świeciło. A Konsul – dr. Thomas Zwiefelhofer, dziękując za medal uznania, ukuł nowe hasło dla Polonii mówiąc: „Wenn Polen reisen, dann scheint die Sonne“.
A oto nazwiska i wyniki zwycięzców:
Dzieci: 1. Sarah Hofer (1996) 53.24“, 2. Paula Zwicky (1998) 55.07“, 3. Max Duszyński (1998) 56.73“
Panie: 1. Rita Baron 50.46“, 2. Małgorzata Swiątkiewicz 51.80“, 3. Katarzyna Mazurek 58.98“
Panowie: 1. Krzysztof Mozołowski 42.58“, 2. Robin Mozołowski 44.57“, 3. Michał Swiątkiewicz 49.00“
Snowboard: 1. Martin Pluta 56.78“, 2. Xavery Mroczek 1:03.00“, 3. Jan Eberle 1:41.50“
Różnica czasów: 1. Sebastian Zwicky 0.27“, 2. Christoph Zwicky 0.38“, 3. Jacek Opiola 0.61“