Fragmenty kazania wygłoszonego na pogrzebie śp. dr. Witolda Leśnika w dniu 17.10.2006 roku przez ks. Korneliusza Polickiego:
„Mors certa, hora incerta”.
Śmierć
pewna, godzina śmierci nieznana
Pod koniec września Witold przyszedł do mnie na Mszę św. w Inselspital w Bernie. Oznajmił, że czeka go ciężka operacja. W wigilię operacji 8 października zamówił Mszę św. w Marly, gdzie prosił swojego syna przybyłego z Singapuru i pozostałych obecnych o modlitwę.
W środę 11 października poddał się operacji, którą prowadziło 3 profesorów. Poprosił, abym w czwartek po operacji przyniósł mu Komunię św. do pokoju J-118. Gdy przyszedłem do szpitala, na biurku leżała kartka oznajmiająca, że Witold Leśniak zmarł w czasie operacji.
Byłem zaskoczony, dwa dni wcześniej czytał lekcję w Marly, przystąpił do Komunii św., na pożegnanie uściskał mnie i pocałował, czego nigdy wcześniej nie czynił.
Czy moje życie było ważne dla niego i czy jego życie było ważne dla mnie?
Czy mógłbym sobie swoje życie bez niego wyobrazić? Może tak a może nie.
Życie Witolda było znakiem Bożej Obecności dla mnie, znakiem Bożego Miłosierdzia.
Jego miłość do św. Faustyny, do Papieża Jana Pawła II, przywiązanie do Kościoła, do Polskiej Misji Katolickiej, przywiązanie do Rzymu – to znak Łaski i Miłości Bożej.
Drogi Witoldzie nie zapomnę Ciebie, twojej Wiary i Wierności. Twój uśmiech na twarzy w trumnie pocieszył mnie. Może widziałeś Jana Pawła II, może Matkę Bożą, a może swoich rodziców. To twoja tajemnica zabrana do grobu.
Albert Schweizer powiedział:
„Największy pomnik, jaki możemy człowiekowi postawić, stoi w sercach ludzkich”.
Drogi
Witoldzie, wszyscy budujemy w naszych sercach pomniki dla Ciebie.
Ks. Korneliusz Policki